„Najświętszy i najcięższy bój z wadami narodowymi”
Z nauczania Prymasa Wyszyńskiego
„PRZYRZEKAMY STOCZYĆ NAJŚWIĘTSZY I NAJCIĘŻSZY BÓJ...” (Z Komentarza do Jasnogórskich Ślubów Narodu)
1. Potęga Krwi Chrystusowej, wołającej silniej niż krew Abla sprawiedliwego, jest nieogarniona. Ale Miłości Najwyższej może zawsze oprzeć się słaba i skażona wola ludzka. Owocem tego oporu są grzechy, nałogi, wady i wielkie klęski społeczne, rodzące się z win ludzkich.
Tylko Chrystus może odważnie wezwać cały świat na sąd : „Któż z was dowiedzie na mnie grzechu?” (Jan 8, 46). My wszyscy wygnańcy, synowie Ewy, milczymy. Chociaż umiemy czynić Bogu zarzuty, sobie nie mamy odwagi postawić żadnego zarzutu. A jednak widzimy to w skrytości serca, jak bardzo pogwałciliśmy nasze zobowiązania chrześcijańskie, jak odeszliśmy od Życia do śmierci. Rachunek sumienia, do którego zachęca nas Kościół Święty, musi być sprawiedliwy. W ciągu długiej drogi naszego życia chrześcijańskiego nieraz błąkaliśmy się na manowcach. A chociaż jako Naród pozostaliśmy wierni Chrystusowemu Kościołowi, to jednak nie wyciągnęliśmy z Ewangelii wszystkich wniosków. Stąd nasze życie osobiste pełne jest wad i skaz moralnych, tak groźnych dla naszego charakteru chrześcijańskiego i dla naszego życia społecznego. „O, gdyby katolicy naprawdę posłuszni byli Ewangelii !” — tak często słyszymy wokół siebie te wykrzykniki. Sami nieraz dziwimy się, jak się to dzieje, że gdy wiara nasza silna, moralność nasza tak wiele ma ciemnych plam.
2. Nieraz zrywaliśmy się do wielkiej reformy naszego życia. Składaliśmy Bogu obietnice, przyrzeczenia i śluby. Zarówno Śluby Królewskie sprzed 300 laty, jak i sierpniowe Przyrzeczenia Jasnogórskie są dowodem, że Naród chce się wydobyć ze swych wad i nałogów, chce zdobyć cnoty, niezbędne do życia społecznego, sprawiedliwości i miłości chrześcijańskiej.
U stóp Jasnej Góry wołaliśmy : „Zwycięska Pani Jasnogórska ! Przyrzekamy stoczyć pod Twoim sztandarem najświętszy i najcięższy bój z naszymi wadami narodowymi. Przyrzekamy wypowiedzieć walkę lenistwu i lekkomyślności, marnotrawstwu, pijaństwu i rozwiązłości. Przyrzekamy zdobywać cnoty : wierności i sumienności, pracowitości i oszczędności, wyrzeczenia, się siebie i wzajemnego poszanowania, miłości i sprawiedliwości społecznej” (Tekst Ślubowań).
I. CZY DOBRZE ZNAMY NASZE WADY NARODOWE?
Zarówno Kościół przez swoich kapłanów, kaznodziejów, wychowawców i nauczycieli, jak również myśliciele, społecznicy, publicyści, moraliści i reformatorzy zawsze starali się o to, by jasno postawić Narodowi przed oczyma jego bolączki. Któż to mężniej czynił, jak Ks. Piotr Skarga w swoich Kazaniach Sejmowych?
1. Wady przemieszane z cnotami.
Są one pomieszane w duszy Narodu z cnotami jak pszenica i kąkol. Zarówno my sami, jak i cudzoziemcy, zarzucamy sobie słynne „polskie niedbalstwo”, to „jakoś tam będzie”, brak wytrwałości, rozproszenie, bierność umysłu. Już stary biskup Marcin Kromer pisał o swych rodakach: „Mają nasi zdolności, ale raczej przyswajają sobie zdobycze innych, a nie by się sami do badań własnych przykładali”. Stąd nasza powierzchowność, brak gruntownej wiedzy w każdym zakresie, a więc i religijnym.
Pewien cudzoziemiec pisał o nas : „Polak łatwiej uczy się tego, co inni odkryli, niż żeby sam się o to starał; nie dąży do zupełnej doskonałości w niczym, brak mu wytrwałości. Przeciętny Polak odznacza się pewną niedbałością co o nim mówią i sądzą, zbywa lekko; za to jest mu obca wszelka pedanteria, wszelka drobiazgowość uprzykrzona. Bierze rzeczy lekko : sangwinik, z zasady optymista”.
Jak nasze wady graniczą z cnotami, świadczyć może taka ocena natury polskiej : „Jest otwarta, popędliwa, gościnna, szczodra, beztroska, dobrotliwa, wolna od fanatyzmu, ruchliwa, powierzchowna, nieco zarozumiała, ceniąca dawny obyczaj, rodzinę i jej cnoty, życie wiejskie, przywiązanie do własnej ziemi, a nie pragnienie obcej...”
Wady takie jak: lenistwo, niedbałość, zmienność, wygodnictwo, rozrzutność, polskie „zastaw się, a postaw się”, od strzechy do pałacu, powierzchowność, powtarzają się najczęściej we wszystkich próbach ocen naszego charakteru.
2. Wady wywołane niewolą.
Do tych wad właściwych naszemu usposobieniu narodowemu przybyły inne, wywołane długoletnią niewolą, sytuacją, zda się, bez wyjścia, w której ratowaliśmy się naszym optymizmem. To są nabytki wyrosłe na gruncie niewoli, gdy Naród musiał ratować swój byt podstawowy wszelkimi środkami, jakie były dlań dostępne.
3. Rażące wady społeczne.
Wyrosłe na tym gruncie wady społeczne stają się szczególnie szkodliwe, tak, że nie można niekiedy rozwinąć i umocnić naszej pracy wspólnej, w której zawodzi wiele sił i przymiotów, które objawiamy w pracy prywatnej. Rzecz znamienna, że Polak słynący z pracowitości, na własnym zagonie nie zna dnia i nocy. Ale ilekroć ma przystąpić do pracy wspólnej, zwłaszcza pod kierunkiem, wtedy dochodzą do głosu wszystkie wypaczenia naszego charakteru narodowego.
II. ” PRZYRZEKAMY STOCZYĆ BÓJ Z NASZYMI WADAMI NARODOWYMI”
Słowa te padły z Wałów Jasnogórskich. Chcemy bowiem stoczyć ten najświętszy i najcięższy bój pod sztandarem Zwycięskiej Pani Jasnogórskiej. Biegniemy po pomoc do Tej, która sama starła głowę węża i była sztandarem wolności nie tylko od grzechu pierworodnego, ale i od wszystkich jego następstw.
Chociaż tych wad jest takie mnóstwo, wybraliśmy sobie za przedmiot naszej szczególnej walki: lenistwo i lekkomyślność, marnotrawstwo, pijaństwo i rozwiązłość.
1. Lenistwo i lekkomyślność.
Wady te ustawiliśmy w jednej parze, chociaż bardzo różnią się one od siebie. Zwalczamy lenistwo w naszej postawie duchowej, by nie poprzestawać na małym, by stawiać sobie wymagania coraz to nowe i coraz to większe. Zwalczamy lenistwo, zaprowadzając ład wokół siebie: we własnym mieszkaniu, na własnym podwórku, w zagrodzie, na zagonie, w całym otoczeniu. Zwalczamy lenistwo w pracy, stawiając sobie coraz to większe wymagania. Pracować będziemy nie dla oka, jakby się ludziom podobać, lecz — Panu Bogu naszemu (Efez. 6, 6). Wypowiemy walkę lekkomyślności dlatego, by poprawić nasz charakter narodowy, by pogłębić nasze życie, by wziąć pełną odpowiedzialność za nasze myśli, słowa i czyny, świadomi, że tylko raz żyjemy i żadna minuta życia więcej się już nie wraca.
2. Marnotrawstwo i pijaństwo.
W marnotrawstwie i pijaństwie będziemy widzieli niszczenie naszych sił fizycznych i duchowych, naszych zasobów materialnych, majątku osobistego i narodowego, zwłaszcza lepszego bytu naszych rodzin i dzieci. Każdy dziesiątek lat wieku XX przyniósł nam tak straszne katastrofy, tak okropne wyniszczenie, że doprawdy w rzędzie wrogów Narodu staje każdy, kto życiem swoim powiększa jeszcze to wyniszczenie. Popatrzmy na ubóstwo naszych domów, wnętrz mieszkaniowych, urządzeń życia codziennego, na niski poziom bytowania — może to wszystko nas otrzeźwi i zmusi do walki z marnotrawstwem i pijaństwem. Pamiętajmy o dzieciach naszych, którym należy się lepszy byt, niż to było naszym udziałem. Są takie klęski, przed którymi możemy osłonić nasze dzieci.
3. Rozwiązłość.
Wreszcie rozwiązłość ! Uboży ona psychikę tylu zdolnych ludzi, rozkłada ich wolę i znieprawia serca, wyniszcza siły fizyczne i rozbija rodziny. Jakże jest ona brutalna i zwierzęca ! Czyż nie powinna zmusić do walki każdego człowieka, który zachował choć odrobinę ambicji czysto ludzkiej, choć odrobinę honoru i czci dla siebie ? W naszym charakterze narodowym jest tyle sił duchowych, które można użyć do walki z rozwiązłością ! Mamy przecież poczucie honoru, stosowności, czci dla siebie, zmysł etyczny wysoko rozwinięty, pragnienie wolności. To są wielcy sprzymierzeńcy w walce z rozwiązłością. A przecież przychodzi nam z pomocą nasza godność chrześcijańska, łaska uświęcająca, życie w nadprzyrodzonej wspólnocie Kościoła i Eucharystia.
Chciejmy tylko wołać sercem i czynami : „Zwycięska Pani Jasnogórska ! Przyrzekamy wypowiedzieć walkę lenistwu i lekkomyślności, marnotrawstwu, pijaństwu i rozwiązłości”.
III. PRZYRZEKAMY ZDOBYWAĆ CNOTY
Ale nie wystarczy tylko odwracać się od złego : trzeba czynić dobrze. Katolicka doskonałość nie na tym polega, że oganiamy się przed złem jak żebrak przed psami. Ucieczka przed złem, to zaledwie skromna część programu pracy wewnętrznej. Ważniejsza i donioślejsza jest praca nad zdobyciem cnót i dobrych przyzwyczajeń, zarówno w porządku przyrodzonym, jak i nadprzyrodzonym. O wartości charakteru narodowego i chrześcijańskiego świadczą cnoty, które posiadamy i z których mnożymy dobroć. Chrystus zachęca nas do mnożenia czynów dobrych : „Niechaj świeci światłość wasza przed ludźmi, aby widzieli uczynki wasze dobre i chwalili Ojca, który jest w niebie” (Mt. 5, 16).
1. Nasz kapitał moralny.
Cała wielkość religii katolickiej w tym się wyraża, że stawia katolikom coraz to większe wymagania : mnożyć dobro. Nie zatrzymujmy się na początku drogi. Idźmy ku Światłu twarzą nie oglądając się wstecz. Tym łatwiej nam to przyjdzie, że i w dziedzinie cnót posiadamy nasz kapitał narodowy. Świat lubi chwalić Polaków, zwłaszcza w trudnych okresach dziejów ludzkości. Świat wie, że wprawdzie mamy wygórowany indywidualizm, ale nie uznajemy zależności. Walczymy ze wszystkich sił o swobodę, chcemy być panami we własnym domu, mamy w sobie wielkie umiłowanie wolności, dla której poświęcimy każde dobro materialne. Polska wysoka obyczajność, kultura, oświata i sztuka promieniowały wokół i zdobywały sobie szacunek i naśladowców, bez potrzeby sięgania po miecz. Polska zwyciężała swoją duchowością, którą wzięła z Ewangelii Chrystusowej, której słowo padło w nas jak ziarno na glebę wyborną.
Pobudzić Polaków do życia cnotliwego nie jest trudno, zwłaszcza w imię miłości Boga i Narodu, w imię służby i poświęcenia dla bliźnich.
2. Wierność i sumienność.
Byliśmy zawsze ciekawi świata; na żądzę „nowostek” w Narodzie narzekali wszyscy moraliści i publicyści polscy. Ale znaliśmy granice, które umieliśmy stawiać wpływom obcym duchowości polskiej; oparliśmy się niemczyźnie protestanckiej i kalwinizmowi, oparliśmy się wpływom tatarsko-tureckim, oparliśmy się amoralizmowi wieku Odrodzenia, chociaż przyjęliśmy jego sztukę. Polska dobrotliwość oparła się złym wpływom tylu zaborów i krzywd wyrządzonych przez najeźdźców.
Dziś potrzeba nam wierności ! Wierności zarówno naszemu duchowi narodowemu, jak i Ewangelii Chrystusowej. Potrzeba nam sumiennego wypełnienia obowiązków, które płyną z odpowiedzialności za Naród i chrześcijańską Ojczyznę. I dlatego wzmacniamy naszego ducha ślubami i przyrzeczeniami, aby wytrwać.
3. Pracowitość i oszczędność.
Potrzeba nam cnoty pracowitości i oszczędności. Czy nie za wiele mówimy o pracy ? Być może ! Ale pokolenie nasze jest zaszczycone szczególnymi obowiązkami wobec ogromu zniszczeń wojennych i możliwości odbudowy. Jest to, zda się, za wiele na siły pokolenia znużonego wojnami, to prawda, ale trzeba zaufać Opatrzności Bożej, która sił przymnoży.
Idzie tylko o to, by dorobek naszej pracy nie szedł na marne, by nie był trwoniony. Umiemy pracować i zdobywać dobra, ale nie zawsze umiemy je utrzymać. Dlatego w pracy naszej wewnętrznej te dwie cnoty — pracowitość i oszczędność — muszą iść w parze.
4. Wyrzeczenie się siebie i wzajemne poszanowanie.
Cnoty te muszą poprawić w nas przerosty indywidualizmu i egocentryzmu, muszą wyrobić w nas zmysł społeczny współpracy i współdziałania. Jest to możliwe wtedy, gdy wzrośnie wśród nas wzajemny szacunek jednych dla drugich. A nigdy nie czekajmy na to, kto zacznie. Sami pierwsi zaczynajmy. I płaćmy chlebem za każdy kamień. Odpowiadajmy dobrym słowem na każdą brutalność, ordynarność, wyzwisko, brak szacunku. Nie myślmy, że postęp społeczny musi koniecznie się łączyć z całkowitą swobodą słowa. Przeciwnie, on wlewa oliwę pokoju między każde słowo, by maszyna społeczna mogła iść sprawnie i bez zgrzytów.
5. Miłość i sprawiedliwość społeczna.
Są to cnoty, o których Kościół pierwszy zaczął mówić na tym świecie. I to za przykładem Chrystusa, który miłość ustanowił jako pierwsze i największe prawo; a zarazem nakazał, by sprawiedliwość nasza obfitowała więcej i więcej. Nie zrażajmy się tym, że słowa te przybladły. Czynem dnia każdego przywróćmy im żywotne rumieńce. Któż to ma zrobić pierwszy, jeśli nie my, katolicy w Ojczyźnie naszej, która od tysiąca lat słyszy je z tylu ambon świątyń polskich ?
ZAKOŃCZENIE
Bój z naszymi wadami narodowymi i zdobywanie cnót nazwaliśmy bojem najświętszym i najcięższym. Bo to jest bój z samym sobą. Nie trzeba szukać zbyt daleko pola walki : jest ono w naszym sercu, myślach i woli. Łatwo jest zwalczać nieprzyjacićół, ale siebie pokonać ? A przecież największym bohaterem jest ten, kto siebie, a nie innych zwalczył. Zwycięstwo nad innymi może być często początkiem klęski. Zwycięstwo nad sobą jest zawsze początkiem chwały. Na ziemi i w niebie !
Potrzeba nam tu szczególnie pomocy Boga i Kościoła Świętego. Bóg ukazuje swego Syna, który zwyciężył grzech i śmierć. A Kościół głosi nam chwałę Tej, która starła głowę węża. „Podnieście więc głowy wasze, albowiem już zbliża się zbawienie wasze”. Przyłóżmy rękę do pługa i wołajmy o wielkie zmartwychwslanie Narodu z jego wad i nałogów. „Prowadź nas, Maryjo, poprzez poddaną Ci ziemię polską, do bram Ojczyzny Niebieskiej. A na progu nowego życia sama okaż nam Jezusa, błogosławiony Owoc żywota Twego”. Amen.
Stefan Kardynał Wyszyński
(Wielka Nowenna Tysiąclecia, Paryż 1962, s. 302-309)