„Życie jest światłością ludzi”
Z nauczania Prymasa Wyszyńskiego
Życie jest światłością ludzi.
W imię Matki Boga-Człowieka Naród chce dochować wierności Ślubowaniom Jasnogórskim z pomocą Tej, od której Bóg Ojciec rozpoczął odnowienie upadłej w raju ludzkości. Ona zetrze głowę węża! (por. Rdz 3,15). Ona wyda Dawcę żywota! Ona sprawi, że umrze śmierć. Ona też zapoczątkuje wiek żywota. Ona da życie, które jest światłością ludzi (por. J 1,4).
Bo czyż życie nie jest największym darem Boga? Filozofowie głoszą, że „lepiej jest być niż nie być”, lepiej żyć niż nie żyć. Wartość ma tylko to, co istnieje, co żyje. Najgorszy byt ma większą wartość niż niebyt, nicość.
Cały świat woła głosem wielkim: chcę żyć! Rwie się ku życiu zamarzły potok i zeschła trawa, i nagie drzewo. Rozpaczliwym głosem wołają wszystkie szpitale i kliniki: pozwólcie nam żyć! Ratujcie moje życie!
Cóż dziwnego, że bronimy życia konających do ostatniej chwili. Zasadniczym prawem etyki lekarskiej jest ratować życie do końca, choćby już nie było żadnej nadziei. Wyrazem prawdziwego postępu jest zwycięstwo życia nad śmiercią, zmniejszenie śmiertelności, przedłużenie życia starców.
To Bóg, wiecznie żyjący, wszczepił w nas potężną wolę zachowania życia.
Zawsze budzi w nas trwogę człowiek-morderca. Cała moralność świata, wszystkie jej odcienie, literatura i sztuka, wszystkie kodeksy występują zdecydowanie przeciwko tym, co czynią zamach na życie ludzkie. Jeśli z niechęcią patrzymy na niszczycieli roślin, na dręczycieli ptaków i zwierząt, na znęcających się nad bliźnimi, to jakąż odrazę budzi w nas człowiek, który choć raz zgasił życie ludzkie, choćby to uczynił w nieszczęśliwym wypadku. (...) Nawet katów, którzy pełnią powinność prawem określoną, omijamy z daleka. Każdy zamach na życie ludzkie jest odrażający, jest wstrząsający. Każde zabójstwo wstrząsa ludźmi. Tak silnie uzbroił Bóg ducha ludzkiego do obrony życia bliźnich.
Prawem swoim Bóg osłonił życie ludzkie. Nie tylko opór psychiki ludzkiej broni życia. Sam Bóg przez pozytywne prawo swoje stanął na straży życia. (...) Bóg ochronił życie ludzkie mnóstwem przepisów prawnych, a wreszcie — na Synaju — zdecydowanym zakazem: nie będziesz zabijał. Syn Boży nawet gniewać się nie pozwala na brata swego. On, Życie samo, stał się uosobieniem woli obronnej życia wszelkiego.
Sumienie ludzkie jest straszliwym głosem, który krzyczy na dnie duszy każdego człowieka, który sięgnął chociaż raz po życie ludzkie.
Bóg sam stworzył tylko dwoje ludzi. A chociaż polecił im, by rośli i rozmnażali się na ziemi, to jednak napełnianie ziemi pozostawił całkowicie wolnej woli ludzkiej. Zaufał im tak bardzo, że odtąd ani razu nie użył swej potęgi stwórczej, aby wyręczyć rodziców. Nie masz na ziemi ani jednego człowieka, który by nie zawdzięczał swego życia ziemskim rodzicom. Wszystkie dzieci Boże przechodzą z łona Ojca niebieskiego na tę ziemię przez łono matki ziemskiej. Nawet dla Syna Swego Jednorodzonego nie uczynił wyjątku. Ale gdy przyszła pełność czasu, posłał Syna swego, narodzoneo z Niewiasty, chociaż wołającego: Abba — Ojcze! Od tej chwili wszystkie matki patrzą na Żłóbek Betlejemski.
Przecież w poczęciu nowego życia sam Bóg współdziała z rodzicami. Przecież sam Bóg stwarza duszę, którą wszczepia w budzące się nowe życie tak silnie, że to nowe życie kształtuje się dalej dzięki niezwykłej mocy duszy. „Dusza ożywia ciało, kształtuje je i doskonali od pierwszych jego początków. Dzięki duszy ciało jest ciałem ludzkim”.
Od początku więc kształtuje się w łonie matki prawdziwy człowiek, który staje się osobowością, ze wszystkimi prawami, które przysługują temu człowiekowi, jak każdemu innemu, który żyje na ziemi, chodzi po ulicy, posiada nazwisko i jest pod ochroną życia społecznego. Ten prawdziwy człowiek, chociaż jeszcze maluczki, jest jednakże chroniony przez instynkt macierzyński, przez miłość rodzicielską, przez prawo przyrodzone, przez obyczaj społeczny, przez prawo Boże i przez pisane prawa ludzkie.
Ten maleńki jeszcze, ale już prawdziwy człowiek pozostaje pod szczególną pieczą Ojca niebieskiego, który sam sprawuje poczęcie ludzkie.
Ktokolwiek więc godzi w życie tego maleństwa, gwałci wszystkie te prawa i jest winien prawdziwej śmierci, jest zabójcą, równym temu, którego ścigają kodeksy karne i policja wszystkich państw cywilizowanych.
Dziś przy żłóbku, w obliczu Matki z Dziecięciem, wobec rodzącego się Życia, które jest światłością ludzi, musimy wołać: Obudźcie się, otrzeźwiejcie! Wyzwólcie się z obłędu! To jest obłęd samobójczy! Kościół podnosi potężny głos w obronie życia Polaków. I tego głosu nie obniży! Będzie wołał coraz głośniej, coraz potężniej, coraz nieustępliwej: Otrzeźwiejcie! Aby ziemia nasza nie stała się krainą Herodów i herodowych zbrodni! (...) Szanujcie życie!
Współczesnej matce tłumaczy się kłamliwie, że kształtujące się w niej życie to jest „najeźdźca” jakiś i „napastnik niesprawiedliwy”. Wmawia się w nią, że ma ona prawo bronić się przed tym napastnikiem. A wreszcie — o zgrozo — daje się jej „prawo”, którego nie ma nikt, nawet najbardziej niesprawiedliwy prokurator — godzenia w życie! Według kodeksów prawa karnego, dopiero w długiej i uciążliwej procedurze można orzec: „Winien jest śmierci!” A tu bez wyroku, jedna wola człowieka, może chwilowo udręczonego, biednego czy chorego, skazuje na śmierć! Pytamy się: jakim prawem? Dlaczego powszechne i podstawowe prawo życia nie zabijaj! ma być tutaj zawieszone?
Trzeba pytać: dokąd my idziemy? Dokąd zaprowadzi nas to ułatwione życie? Czy jesteśmy wszyscy w jakimś obłędzie, że samochcąc pędzimy i ciągniemy za sobą Naród w przepaść bez życia?
Nigdy nie byliśmy narodem grabarzy, bo nikogo nie pochowaliśmy, szanując wolność wszystkich. Byłoby rzeczą tragiczną, gdyby Naród szanujący wolność, umiejący walczyć „za naszą i waszą wolność” sam dla siebie stał się grabarzem!
Przezwyciężymy więc chyba obłęd chwilowy, bo inaczej tego nazwać nie można jak tylko obłędem, który nami owładnął.
Mamy jeszcze tyle zdrowego rozsądku, by to zrozumieć i otrząsnąć się. Chociaż życe nasze trudne, wiemy jednak, że lepiej jest być aniżeli nie być, lepiej żyć jak nie żyć. To jest najprostsza polityka i najmocniejsza racja stanu.
Stefan Kardynał Wyszyński
(Dzieła zebrane, Warszawa 1995, t. II, s. 51-53)
(Wielka Nowenna Tysiąclecia, Paryż 1962, s. 199, 203-205)
KOŚCIÓŁ I NARÓD BOHATERSKIEJ NADZIEI I ŻYCIA
MATKA ŻYCIA NADZIEJĄ LUDZKOŚCI
(…) Ileż to dzisiaj męki, lęku i trwogi gromadzi się nad głowami ludzkimi ! I gdy my drżymy przed wszystkim, zwłaszcza przed śmiercią, Kościół ukazuje nam Matkę Życia. Już dziś Ją prosi, aby na progu nowego życia okazała nam Owoc żywota swojego. (...)
WOŁAMY WIELKIM GŁOSEM W OBRONIE ŻYCIA POLAKÓW:
SKĄD MAŁODUSZNOŚĆ ?
Kościół uspokaja wszystkie niepokoje i męki ludzkie. A ileż ich jest na płaszczyźnie życia rodzinnego? Są tacy, którzy przerażają się tym, że z łona matek polskich powstaje jakieś wielkie wojsko Polaków, które każdego roku milionami przychodzi na naszą ziemię, aby czynić ją poddaną narodowi polskiemu.
A przecież ta ziemia jest nam przydzielona przez Ojca narodów i mamy ją sobie czynić poddaną. Może właśnie dlatego znaleźliśmy się tutaj z powrotem, nad ujściem Odry, na Ziemiach Zachodnich, na szlakach naszych praojców. Może z powrotem jesteśmy tutaj dlatego, że Naród nasz doznał zbyt wiele krzywdy. Zbyt wiele krwi wytoczono z niego, zbyt wiele łez wyciśnięto mu z oczu ! Może dlatego Pan narodów powstał : „Teraz Ja powstanę, mówi Pan, i narodom krwawym dam naukę”. Odepchnął je precz, a lud, który w ciemności siedział, ujrzał światłość wielką, ujrzał „moc Bożą”, sprawiedliwość Boga, Ojca narodów. Wszystko jedno czyimi rękoma Bóg to uczynił, bo Jemu służą nawet ci, co umierają. Bogu służą i ci, co weń wierzą, i ci, co Mu nie wierzą. Wszyscy — czy chcą, czy nie chcą — muszą Mu służyć. Wszystko więc jedno, czy Bóg będzie czynił porządek na swej ziemi dłońmi Asyryjczyków, czy Babilończyków, Egipcjan, czy Rzymian. Nadal Pańska jest ziemia ! Jak ongiś Izraelowi w ziemi obiecanej, tak i dziś czyni On miejsce i przestrzeń życiową ludom swoim, by mogły spełnić wyznaczone im zadanie.
Czemuż więc małoduszni lękają się o to, że może w polskiej ziemi zabraknie chleba dla milionów rodzących się maluczkich Polaków? Czemu małoduszność zbroi się w pozory argumentów, że wzgląd ekonomiczny nie pozwala na to, aby nas było dużo? Dla tego względu chce się odbierać Polakom życie? Czy nie jest to jakaś dekadencja myślowa ? Czy nie jest to skrajne wstecznictwo? Czy nie jest to jakiś brak wiary w potęgę Narodu i w jego siły? Jeśli będziemy dzisiaj z pomocą praw zabijali Polaków, to kto sprawi na ziemi danej nam przez Ojca narodów, aby nam była poddaną?
Przykazanie Boże dane ongiś w Raju i dziś obowiązuje : „Rośnijcie i mnóżcie się, i napełniajcie ziemię”, a czyńcie ją sobie poddaną ! To jest jedno z pierwszych przykazań, które Bóg dał.
Jeśli tak jest, to skąd ta małoduszność? Skąd te fałszywe argumenty? Skąd ta zbrodnia generalna, która się zbroi w paragrafy przeciwko życiu własnego narodu? Trzeba szaty drzeć, trzeba serca rozdzierać, trzeba usta szeroko otwierać, bo tu idzie o obronę życia i bytu Narodu! Przeciwko małodusznym, przeciwko wstecznym trzeba wołać głosem wielkim: „Pańska jest ziemia!” Ona jest nam dana z wiarą w przyszłość Narodu. Musi przyjść plemię ludne, zdrowe, liczne, które stałoby się opiekunem tej ziemi i upodobniło ją do obrazu Bożego, aby stała się bardziej ludzka i bardziej Boża.
TRZEBA NAM DZIECI !
(…) A małoduszni nie chcą, by ludność polska przekroczyła 30 milionów. Na ziemi, danej nam przez Opatrzność, wyżywić się może spokojnie 50 milionów! Tym więcej, że jak uczy nas ekonomia, najbardziej wdzięcznym spożywcą, czynnikiem równowagi i wymiany ekonomicznej jest mały spożywca — dziecko, które tak dużo wszystkiego potrzebuje, że swoim zapałem spożywczym przezwycięża niekiedy dorosłego mężczyznę. Powiedział ktoś, że naród, który ma dużo dzieci, może się nie lękać o równowagę ekonomiczną, bo dzieci będą jej sprawcami. Tylko narody bez dzieci duszą się nadmiarem bogactw, których nie mogą spożyć. A u nas, dobrze wiemy, trzeba jeszcze długo pracować, byśmy wszystkie dzieci ubrali i odżywili, by nie były blade i miały więcej krwi w buziach. Dużo jeszcze trzeba pracować i dużo zboża wsiać, by w Polsce nie było głodnych, by im cukru nie zabrakło, by każdy Polak miał łyżkę i miskę, prześcieradło, własne łóżko własny kąt.
Ale dzięki Bogu, jeśli trzeba pracować, to trzeba też najbardziej delikatnych narzędzi, wykształtowanych przez Ojca Niebieskiego — błogosławionych dłoni, tego najwspanialszego instrumentu twórczego. Trzeba nam dzieci! A wszystkim małodusznym, którzy ulegli katastrofizmowi myślowemu, Kościół przeciwstawia swoje prawo: Nie zabijaj! Nie zabijaj Polaków, bo Bóg dał temu Narodowi ziemię, aby była napełniona przez dzieci Boże.
I znowu widzimy, jak temu rozwiązaniu małodusznemu, pełnemu grozy i lęku Kościół przeciwstawia rozwiązanie optymistyczne, pełne pogody i nadziei. Niech wyjdzie z łona naszych matek, rodzicielek dzieci Bożych, wspaniała rzesza Polaków, która posiądzie ziemię daną nam przez ojców, ziemię, która nam wróciła przez sprawiedliwość Ojca wszystkich narodów.
A Wy, Ojcowie, kształtujący oblicze tej ziemi w ciężkiej pracy i wielkim trudzie, rozpalacie się entuzjazmem do pracy, widząc gromady dziatwy. Jakże widok gromady dzieci energii Wam dodaje! Jak mnoży siły! Sam nie zjesz, sobie odmówisz, a dziecku twemu podsuniesz. Może być najwspanialszy pracownik, który wiele działa w fabryce, w warsztacie czy też biurze, ale gdy wróci do pustego domu, w którym nikogo nie ma, tylko smutna żona, to sobie pomyśli: „Właściwie dla kogo pracuję, dla kogo się będę zabijać?” Cóż wtedy pozostaje? Ano to, co zazwyczaj pozostaje ludziom, nie widzącym perspekitywy życiowej : zwątpienie, smutek, wódka i ... sprawa skończona! Ale dla ojca, który kocha swoje dzieci, który chce je uczciwie ubrać i odżywić, dzieci są dumą. On nie rozrzuci pieniędzy na zbędne rzeczy, nie przepije ich, nie zmarnuje, nie będzie się leniwił. Przeciwnie, będzie w pracy gorliwszy i pełen zapału, jego wytwórczość będzie bardziej wydajna, bo miłość do dzieci będzie motywem jego pracy. I znowu dziatwa płaci nam przyrostem owocności naszej pracy i przyrostem dóbr.
Tak się ciągle u nas mówi o potrzebie wzmożenia wydajności pracy. Niech będzie w Polsce więcej dzieci, to ich ojcowie, patrząc na nie, nie będą musieli czekać na zachętę do pracy, bo zachętą dla nich będą ich własne dzieci, ich dziecięce oczy patrzące na utrudzonego ojca, wracającego do domu z warsztatu pracy, z roli, z biura, z urzędu, skądkolwiek.
Oto, jak trzeba wysoko podnieść naszą nadzieję w obliczu myślowego katastrofizmu i małoduszności, gdy zda się, że wszystkie światy walą się nam na głowy. „A wtedy ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z mocą wielką i majestatem”. A gdy się to dziać pocznie, „spojrzyjcie i podnieście głowy wasze, albowiem zbliża się zbawienie wasze”.
Tak, jak na odcinku naszego życia osobistego, tak też i na odcinku życia rodzinnego staje przed nami Święta Boża Rodzicielka. Na który ołtarz tu nie spojrzę, uśmiecha się Ona do nas, abyście, drogie Matki, widząc na Jej ramionach Dziecię, nabrały czci dla owocu żywota waszego! Abyście, Ojcowie kochani i Synowie, patrząc na Świętą Bożą Rodzicielkę, poznali wielką godność waszych żon i matek, którym zawdzięczacie życie przez ich ofiarę, graniczącą z narażeniem ich własnego życia. Boć we krwi własnej rodziły tak, jak dzisiaj ocierają Wam łzy i pocieszają w zawodach życiowych. (...)
ABYŚCIE NIE USTAWALI NA DUCHU
(…) Błogosławię waszej diecezji, wszystkim kapłanom, miastu, miastom i wsiom, każdej rodzinie, każdemu ojcu i matce, każdemu dziewczęciu i młodzieńcowi, każdemu dziecku i niemowlęciu. Błogosławię Wam wszystkim swą braterską dłonią, biskupią władzą i prymasowską godnością : "W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
Stefan Kardynał Wyszyński
Gorzów, 1 XII 1957 r., fragmenty kazania w katedrze
„ŻYCIE JEST ŚWIATŁOŚCIĄ LUDZI”
ZWYCIĘSKA WALKA O ŻYCIE
Bóg przyszedł na ziemię, aby stoczyć bój o życie. Ojciec Niebieski, zakładając fundamenty świata, wszystko tak urządził, aby sprzyjało życiu. Tymczasem od początku śmierć weszła na okrąg ziemski. I trzeba było znów wszystko uczynić, aby oścień śmierci zneutralizować i wyrwać. Odtąd toczy się bój o unieszkodliwienie śmierci i wyzwolenie człowieka z kainowych porywów do jej zadawania. Toczy się walka o to, aby zakres władztwa śmierci zacieśnić, na ile to jest możliwe, aby ograniczyć jej władcze zagony i doprowadzić, by życie było światłością ludzi.
Próbowano tego na różne sposoby. Człowiek chciał się wykupić spod władztwa śmierci. (...) Jakże to czyniono ? Zwierzęta padały ofiarą, aby zabezpieczyć życie człowiekowi : krew kozłów ofiarnych i krew cielic.
Przedtem, przed Mojżeszem, zabijano i składano na ofiarę człowieka. Działo się tak jeszcze w ofierze Abrahama. I dopiero w tej ofierze Bóg przełamał nałóg, który się w ówczesnej kulturze i obyczajowości ugruntował. Miał iść na okup życia Izaak, za chwilę miała się polać krew sprawiedliwa. Ale oto Bóg zatrzymał dłoń Abrahama. Dość takich ofiar ! Już nie będzie człowiek uśmiercany, aby ratować życie. Znajdzie się zastępcza ofiara, baranek. Odetchnął człowiek, odetchnął Abraham, odetchnął Izaak, gdy schodził z rusztowania ofiarnych drewek. Odetchnęła cała ludzkość, nastała nowa epoka: ratowania człowieka.
Jeszcze raz tylko stanie się rzecz straszna, tym razem na Kaiwarii, gdzie zostanie zabity Baranek Boży. W ofierze Abrahama uratowany był człowiek za cenę baranka. Tam symbol, tu rzeczywistość! Ten Baranek Boży zgładzi grzechy śmiercionośne. Wyrwie człowieka z objęć śmierci. „Będę śmiercią twoją, o śmierci, ościeniem twoim, piekło !” (...) „Wódz Życia umarły, króluje żyw !” Nowy Abel, nowy Izaak, prawdziwy Baranek Boży, który gładzi grzechy świata. Przyszedł, aby śmierć ugodzić śmiertelnie, aby jej zadać cios ostateczny. „Ero morsus tuus, inferne”, „skruszę cię otchłani” — mówi nam liturgia. To jest cios zadany piekłu i całej filozofii uśmiercania ludzi, całej tej chorobliwej tendencji porządkowania świata przez mordowanie człowieka. To jest nowy styl Boży, styl chrześcijański !
CHRZEŚCIJAŃSKA FILOZOFIA ŻYCIA PRZECIWKO FILOZOFII ŚMIERCI
Chrześcijaństwo jest filozofią, teologią, moralnością, socjologią i polityką życia, a nie śmierci! „'Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby wszelki, który weń uwierzy, nie zginął, ale miał życie”. Aby miał życie! To jest filozofia chrześcijańska. Ale jest też to teologia i cała „polityka” chrześcijańska.
Najmilsze Dzieci ! Kościół Boży walczy z miazmatami śmiercionośnymi. Dlatego nazywa się obrońcą życia, defjensor vitae. Pragnie, aby ten jego wysiłek, ten Boży obyczaj i styl przeszedł w samo życie, w ambicję i wolę życia. Ten nowy styl musi przejść w życie z ołtarza, gdzie Chrystus, Baranek Boży, ofiarowany jest, z liturgii sakralnej i dogmatu : „wierzę w żywot wieczny”.
Vita erat lux hominum, Życie było i jest światłością ludzi.
Kościół pragnie, aby to życie rozkwitło najpierw we wnętrzu człowieka. Aby z osobistego stylu życiowego, z wewnętrznej walki, którą się w sobie uśmierca śmierć, to życie przeniknęło we wszystkie stosunki ludzkie. Pragnie, żeby się umocniło nie tylko w dogmacie, ale i w nauce. Nie tylko w etyce, ale i w filozofii i socjologii, w każdej dziedzinie nauk, a więc i (…) w medycynie. Kościół pragnie przenieść ten obyczaj na życie i stosunki rodzinne, byśmy patrzyli na rodzące się życie jak na błogosławieństwo, a nie przekleństwo, byśmy radowali się z każdego życia. Pragnie dalej, aby ten obyczaj przeniósł się na stosunki społeczne, na całe życie.
Słuszny jest bunt człowieka współczesnego, który nie może się doczekać epoki zabezpieczonego życia. Bunt ten jest, zda się, uniwersalny, powszechny, ogarniający wszystkie właściwości człowieczeństwa i wszystkie dziedziny, w których się przejawia jego działalność. To bunt człowieka przerażonego filozofią śmierci, która coraz bardziej zdobywa sobie prawo obywatelstwa. W obozach koncentracyjnych filozofia ta stała się po prostu zniewagą człowieczeństwa. Podczas gdy o naszym wieku mówi się, że jest postępowym, nam współczesnym trzeba nieraz ze wstydem schylać oczy, upokorzone straszliwym jego dorobkiem. Gdyż dzisiejszy spoganiały świat przestaje wierzyć w potęgę życia i wszystkie codzienne konflikty chciałby rozwiązywać pięścią śmierci. (…)
ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZED BOGIEM ZA ŻYCIE LUDZKIE
Etyka lekarska każe drżeć i lękać się o każde życie i każde ratować. W beznadziejnej nawet sytuacji nie pozwala jeszcze odstępować od łoża człowieka najbardziej zagrożonego.
Ale nawet wówczas jest jeszcze nadzieja. Gdy lekarz opuszcza ręce w poczuciu swej bezsilności, pozostaje drugi obrońca życia. On teraz będzie czuwał, aby rozpalić gasnący płomyk w światłość wiekuistą. Tu się spotykają lekarz i kapłan przy tym samym naszym bracie, który nie umiera, który dziedzictwem posiadł nieśmiertelność, z którym spotkamy się kiedyś w obliczu naszego wspólnego Ojca, Ojca naszego życia.
Pacjent, lekarz i kapłan wspólnie są odpowiedzialni przed Bogiem Życia za życie ludzkie. To jest chrześcijańska filozofia i polityka życia.
Pojmujemy to życie jak najszerzej. Pojmujemy je na płaszczyźnie fizycznej, biologicznej, anatomicznej i na płaszczyźnie duchowej : życia myśli, woli i serca. Pojmujemy je na płaszczyźnie jeszcze wyższej, nadprzyrodzonej, która się odżywia i umacnia, tak jak Wy przed chwilą — Krwią Chrystusową.
Chrystus nie przez cudzą, ale przez własną Krew wszedł do świątnicy. Jakże szanował każdą kropelkę naszej krwi!
Krew człowieka, to krew Abla sprawiedliwego. „Krew brata twego woła z ziemi do Mnie” — powiedział Bóg niegodnemu bratu. Niewinnie rozlana krew piętnem pozostała na czole brata. Piętno to rejestruje się w socjologii w osobliwy sposób. Człowieka, który zbyt łatwo i pochopnie sięga po cudze życie, któremu wartość życia ludzkiego zmalała, łatwo się rozpoznaje po jego obliczu i słowach, po jego czynach i całym kontakcie z ludźmi. To jest piętno Boże. Bóg broni swych dzieci i będzie je bronił, tym więcej, że kiedyś wszyscy staniemy przed sądem Tego, który własną, a nie braci swoich Krew przelał. Będzie On sądził żywych i umarłych, tych, którzy dawali życie i tych, którzy uśmiercali.
Żeby mieć głęboką miłość dla życia drugiego człowieka, trzeba umieć mocno bronić własnego życia i prawa do niego. Trzeba miłować własne życie. Mamy do tego prawo.
„Miłuj bliźniego !” Tak, ale według jakiej normy ? Według jakiej miary ? „Jak siebie samego !” Broń jego życia, jak bronisz własnego ! Ceń każdą kropelkę jego krwi, jak cenisz każdą kropelkę własnej krwi ! Jak cenisz siebie samego !
Staniemy kiedyś przed wspólnym Ojcem naszej krwi i krwi naszych braci. Tutaj właśnie schodzi się podwójny wysiłek Kościoła : obrony życia przyrodzonego i obrony życia Bożego, nadprzyrodzonego życia łaski. Bo to jest jedno. Chrystus przez własną Krew obronił życie podwójne, ciała i duszy. Ciału zabezpieczył nieśmiertelność : „Potrzeba, abyście i wy zmartwychwstali, jako Ja zmartwychwstałem”. Duszy zapewnił pełnię rozwoju : życie łaski, światłość myśli, moc dla woli, ład dla serca i tężyznę, która mocą Bożą umie zwyciężać samego siebie.
KOŚCIÓŁ BUDZI W WAS AMBICJĘ WALKI O ŻYCIE
Bracia moi i Siostry ! Stoi przed Wami przedstawiciel porządku, ładu i filozofii życia, syn Kościoła, który zabezpiecza życie. Dlaczego Kościół nie umiera? Dlaczego bramy piekielne nie zwyciężą go? Dlaczego Dawca życia będzie panował po wszystkie dni aż do skończenia świata? Dlatego, że umęczona ludzkość, choćby była sponiewierana i rozłożona, jak na polu Ezechielowym, jeszcze nie wyzbyła się ambicji walki o życie ! Życie jest światłością ludzi. Jeszcze ludzkość podrywa się do nowych prób i lotów, aby na miejsce filozofii śmierci umocnić filozofię życia. Ludzkość pragnie być nieśmiertelną tym bardziej, im więcej trudu, męki i bólu kosztowała ją obrona życia za wszelką cenę.
Każdy postęp : moralny, doktrynalny i społeczny, a nawet postęp w medycynie zależy nie od tego, że się łatwo z życia rezygnuje, ale od tego, że się nie rezygnuje w ogóle.
Nie możemy rezygnować z naszych praw i wolności obywatelskich wtedy, gdy grozi nam upośledzenie. Nie możemy łatwo rezygnować z tego, co człowiekowi, jako istocie rozumnej i wolnej, należy się w społeczeństwie. Tak też, Najmilsi, i Kościół budzi w Was ambicję obrony życia. Kościół dlatego nie umiera, że zawsze życie będzie światłością, tęsknotą i pragnieniem człowieka i ludzkości.
„Jeśli kto zachowa mowę moją, śmierci nie ujrzy na wieki” (Jan 8, 51). Amen.
Stefan Kardynał Wyszyński
Warszawa, 15 III 1959 r., kościół SS. Wizytek
fragmenty kazania na zakończenie rekolekcji lekarzy
W OBRONIE ŻYCIA
Najmilsze Dzieci moje!
Podczas Credo wszyscy przyklękliśmy na słowa: "A Słowo Ciałem się stało i mieszkało między nami”. A Słowo Ciałem się stało! ... Jest to tak wielka tajemnica, że zginają się przed nią nasze kolana. Ojciec Niebieski okrył swego Syna ciałem, aby Bóg, chodzący po ziemi w ludzkim ciele, nauczył człowieka żyć po Bożemu. Od tej chwili człowieczeństwo, już raz wyniesione przez Boga w raju w akcie stworzenia człowieka na obraz i podobieństwo Boże, zostało powtórnie wyniesione na niezwykłe wyżyny.
Żłobek betlejemski, kryjący tajemnicę wyniesionego człowieczeństwa, skierowuje uwagę naszą ku Życiu, ku Dziecięciu. Życie jest Światłością ludzi. Życie, nie śmierć! W stajence betlejemskiej upatrujemy nadzieję w Dziecięciu. W Nim widzimy nadzieję rodziny, Narodu, Państwa i Kościoła.
Uroczystość Bożego Narodzenia ma głębokie znaczenie teologiczne. Ale ma również olbrzymie znaczenie humanistyczne. To jest radość Boga i człowieka! Tyle prawd wyznajemy w Credo, ale na jedną przyklękamy : Słowo Ciałem się stało. Na tę jedną prawdę zginają się kolana wszystkich, od papieża począwszy.
Uroczystość Narodzenia Bożego Dziecięcia ma olbrzymie znaczenie także dla nas i dla Stolicy. Jeśli Stolica niedawno w gruzy zamieniona, a dziś dźwigająca się ku nowemu życiu ma się utrzymać i rozrastać, musi zginać kolana przed każdym rodzącym się dziecięciem.
Statystyka wykazuje, że ze wszystkich miast polskich najmniej rodzi się dzieci w Warszawie... A przecież to jest miasto, które ma tak wielkie ambicje, które potrzebuje najwięcej rąk do pracy, aby mogło powstać i żyć!
Zdarzył się niedawno znamienny wypadek. Do kliniki położniczej wnoszono kobietę, aby pozbawić ją życia, które się w niej rozwijało. Ale nie można się było przedostać przez ogromne zaspy Śniegu. Zabrakło w Warszawie rąk do usuwania śniegu. A jednak niesiono do kliniki kobietę, aby nie została matką, aby nie przysporzyła Stolicy i Narodowi jeszcze jednych rąk, jeszcze jednych dłoni, które by się kiedyś wyciągnęły w posłudze ku człowiekowi.
To jest jakiś powszechny obłęd ! Jakiś samobójczy szał !
Dziś przy żłóbku, w obliczu Matki z Dziecięciem, wobec rodzącego się Życia, które jest Światłością ludzi, musimy wołać : Obudźcie się, otrzeźwiejcie! Wyzwólcie się z obłędu! To jest obłęd samobójczy !
Kościół podnosi potężny głos w obronie życia Polaków. I tego głosu nie obniży ! Będzie wołał coraz głośniej, coraz potężniej, coraz nieustępliwiej: Otrzeźwiejcie! Aby ziemia nasza nie stała się krainą Herodów i herodowych zbrodni !
Pasterz tej Stolicy woła dziś do Was, woła do Stolicy i Diecezji, woła do całego Narodu : obudźcie się ! Ratujcie życie ! wszak tu chodzi o życie Narodu ! Zginajcie kolana przed każdym rodzącym się życiem, przed każdym dziecięciem, Wy, rodzice, lekarze i pielęgniarki, Wy, rządzący dziś Narodem, wszyscy, od góry do dołu, którym powierzona jest straż życia w Narodzie, którzy macie prowadzić go ku życiu, nie ku śmierci i zagładzie ! Uczcie się obyczajów ludzkich, betlejemskich, nie herodowych. Szanujcie życie!
(…) Najmilsze Dzieci moje ! Ludu Stolicy ! Wołam do Was krótko i wyraźnie. Chcę, abyście mój głos wszyscy posłyszeli : OTRZEŹWIEJCIE !
„A Słowo Ciałem się stało i mieszkało między nami”. I mieszka nadal między nami — w rodzinach katolickich i w Narodzie ochrzczonym, który zbliża się do swego Tysiąclecia.
Nasze krótkie wołanie niech będzie dla Was tym mocniejsze : Otrzeźwiejcie ! Obudźcie się ! „Życie jest Światłością ludzi!” Nie śmierć, lecz życie! Amen.
Stefan Kardynał Wyszyński
Warszawa, 25 XII 1959 r., Archikatedra św. Jana
kazanie w uroczystość Bożego Narodzenia
POCHWAŁA DZIECIĘCTWA I ŻYCIA
PRAWO ŻYCIA
Było to dziesięć lat temu ... Może jeszcze wtedy problem życia nie miał tak drastycznych wymiarów jak dziś. Bo chociaż z taką radością ujrzeliśmy Was, małe Dzieciątka, które witałyście mnie u progu, to jednak wiem dobrze, że jesteście jak gdyby bez praw. Jeżeli bowiem buduje się nowe domy, to tak ciasne, że wystarczy izby dla niego i dla niej, ale o trzecim to się już nie myśli. Jeśli się pisze o największym darze Narodu, o życiu, które jest światłością ludzi, to tak wstydliwie, jak gdyby to nowe życie, idące na Polskę, było inwazją i wrogiem.
Współczesnej matce tłumaczy się kłamliwie, że kształtujące się w niej życie, to jest „najeźdźca” jakiś i „napastnik niesprawiedliwy”. Wmawia się w nią, że ma ona prawo bronić się przed tym napastnikiem. A wreszcie — o grozo — daje się jej „prawo”, którego nie ma nikt, nawet najbardziej niesprawiedliwy prokurator — godzenia w życie ! Według kodeksów prawa karnego, dopiero w długiej i uciążliwej procedurze można orzec : „Winien jest śmierci !” A tu bez wyroku, jedna wola człowieka, może chwilowo udręczonego, biednego czy chorego, skazuje na śmierć! Pytamy się: jakim prawem? Dlaczego powszechne i podstawowe prawo życia „nie zabijaj!” ma być tutaj zawieszone?
Doszliśmy do dziwnie rozgrzeszającej atmosfery. Jeszcze przed kilku laty lekarze, matki i całe społeczeństwo, wszyscy wzdrygali się... Dzisiaj, niestety, coraz mniej się wzdrygają. Jeszcze przed laty sale położnicze były miejscami, gdzie rodziło się nowe życie Polski; dziś tego powiedzieć nie można ; to już są raczej kostnice !
DOKĄD IDZIEMY ?
Trzeba pytać: właściwie dokąd my idziemy? Dokąd zaprowadzi nas to ułatwione życie ? Czy jesteśmy wszyscy w jakimś obłędzie, że samochcąc pędzimy i ciągniemy za sobą Naród w przepaść bez życia?
Wszystkie racje, które się przytacza na usprawiedliwienie tego niecnego procederu, stoją na glinianych nogach. Wobec normalnego człowieka, rozsądnego i trzeźwego, utrzymać się nie dadzą i ostać nie mogą.
Gdy przeglądamy prasę całego świata, dostrzegamy jedno zjawisko : oto nawet w kraju, który przodował kulturą i filozofią, ale był w zaniku biologicznym, wyzwoliła się tak zwana „fala ludnościowa” i po raz pierwszy od wielu dziesiątków lat naród ten przekroczył czterdzieści milionów, czego nie mógł dokonać przez blisko trzydzieści lat.
Inny naród powiedział sobie : musimy mieć w dwutysięcznym roku — miliard ! Dziś mają piętnaście i pół miliona rocznego przyrostu i nie lękają się!
Cała literatura współczesna, przeżywszy jakby renesans, uwielbia matkę rodzącą. To chyba coś mówi, że doktryna jest słabsza aniżeli życie. Nad doktryną i teorią, nad jakąś koniunkturalną racją stanu zwycięża życie i rozsądek. Może być „racja stanu” na rok czy pięć lat, a jest racja stanu na wieki całe, bo naród nie chce żyć pięć czy dziesięć lat.
Dążymy do Tysiąclecia Państwa i Chrześcijaństwa. I wcale sobie nie zapowiadamy, że później koniec, bo mamy ambicję narodu młodego, który chce żyć. Dlatego właśnie trzeba wyidealizować życie. I dlatego trzeba z patronem dnia dzisiejszego, Janem Ewangelistą, wielbić życie, jak czyni to w swym prologu do Ewangelii : „Życie jest światłością ludzi”. Choćby trudne, najtrudniejsze, jak życie limby na piersiach Tatr, ale życie !
Nigdy nie byliśmy narodem grabarzy, bo nikogo nie pochowaliśmy, szanując wolność wszystkich. Byłoby rzeczą tragiczną, gdyby Naród szanujący wolność, umiejący walczyć „za naszą i waszą wolność” sam dla siebie stał się grabarzem !
Przezwyciężymy więc chyba obłęd chwilowy, bo inaczej tego nazwać nie można jak tylko obłędem, który nami owładnął.
Mamy jeszcze tyle zdrowego rozsądku, by to zrozumieć i otrząsnąć się. Chociaż życie nasze trudne, wiemy jednak, że lepiej jest być aniżeli nie być, lepiej żyć jak nie żyć. To jest najprostsza polityka i najmocniejsza racja stanu. Nie możemy stać się plackiem, który będzie się zgniatać jak w dzieży. Musimy łokciami wyrabiać sobie prawo do życia jak dziecko w łonie matki, które się pręży i daje o sobie znać. W duszy Narodu musi być miejsce na nowe życie i musi być ono uznane.
Lekarz nadal musi pozostać lekarzem — obrońcą życia, a nie grabarzem i mordercą !
Pielęgniarka nadal ma stać godnie w swej zaszczytnej służbie życiu za wzorem Maryi, Świętej Bożej Karmicielki, Pierwszej Pielęgniarki Boga-Człowieka.
Matka ma pamiętać, że jeszcze w Raju nazwano ją matką życia, nie śmierci.
Ojciec musi wiedzieć, że zasadniczym nakazem jego pracy i powołania jest służba rodzinie!
Społeczeństwo musi pamiętać, że największym jego skarbem jest rodzina. Jeśli cała polityka społeczna i ekonomiczna Narodu ma być zdrowa, musi być polityką rodzinną, która przyznaje rodzinie coraz większe prawa i stwarza jej coraz lepsze warunki bytowania.
Architekci, inżynierowie muszą budować nie klatki na kury, ale gniazda rodzinne.
ILE MOŻNA SIĘ NAUCZYĆ, PATRZĄC W GNIAZDO PTASIE
Gdy siedziałem drugi rok w więzieniu w Prudniku nad czeską granicą, we framudze mojego okna uwiły sobie gniazdeczko muchołówki. Przez miesiąc miałem wspaniałą szkołę. I chociaż przedtem uczyłem się przez wiele lat socjologii, polityki społecznej, ekonomii, prawa i innych nauk, to jednak powiem Wam otwarcie : przez ten miesiąc nauczyłem się więcej, aniżeli na uniwersytetach ! Przyjrzałem się, jak wygląda ład w ciasnym gniazdeczku, gdzie jest pięć piskląt, ojciec i matka.
Było to wzruszające i budujące. Oglądałem prawdziwe dzieło społeczne. Można napisać traktat socjologiczny i pedagogiczny patrząc przez miesiąc, jak w ciasnym i maleńkim gniazdku rozwija się życie, jaki tam jest ład i porządek, jak wszystko jest właściwie skoncentrowane i skupione w kierunku życia. Po raz pierwszy wzbudziła się we mnie wątpliwość, że chyba pomiędzy rozumem a tak zwanym instynktem jest bardzo cienka granica — tyle tam było rozumu, ładu społecznego, tyle zdrowej ekonomii i praw życia.
Opowiem Wam jeszcze dla rozweselenia moją ostatnią przygodę i lekcję, jaką mi dały muchołówki. Oto matka wyprowadziła czworo: wyleciały w wielkim locie na świat. Zostało piąte i nie mogło się zdobyć na męstwo rzucenia się w przestrzeń. Gniazdko miało maleńki balkonik jak nasze domy, bo to był przecież domeczek dla ptaszków. Maleństwo pozostawszy samo usiadło sobie na krawędzi, ale nie mogło zdobyć się na odwagę. Zdecydowałem się użyć trochę delikatnego przymusu. Wieczorem, widząc jego wahanie, lekko pchnąłem je palcem: pisklę rozpostarło skrzydełka i pofrunęło. I za to, zamiast wdzięczności, dostałem cięgi od matki : powróciła, zaczęła na mnie wymyślać i krzyczeć, że zastosowałem przymus. Pomogłem wprawdzie jej dziecku, ale widać nie do mnie to należało. Na przykładzie wziętym z natury można się nauczyć, że przymus nie jest właściwym środkiem i nie może być pochopnie stosowany. Jeżeli w świecie zwierząt wolność ma tak wielką cenę, to cóż dopiero w świecie ludzkim? Przez ducha wolności dopełnia się najwięcej cudów życia społecznego. Jeżeli jednak jej zabraknie, wówczas najbogatsze społeczeństwo staje się nędzarzem i niewolnikiem.
Tyle można się nauczyć patrząc w gniazdko ptasie! O ileż więcej, gdy patrzymy w gniazdo rodzinne, z którego przecież wszyscy wyszliśmy ! Dlatego tak bardzo pragniemy dla niego szacunku i wolności wychowania rodzinnego. To jest naturalny, przyrodzony postulat wszelkiego ładu i porządku wyższego rzędu.
Teraz sami wyciągnijcie sobie wnioski : co to jest rodzina, święta rodzina ? Jakie znaczenie ma w rodzinie dzieciątko ? Co znaczy święte dziecię ? Czym jest dziecię dla Narodu ? Co to są dzieci Boże? Co znaczy Dzieciątko Jezus?
(…) Życzę Wam, Najmilsi, wytrwałości, cierpliwości i pokoju. Bóg nie będzie nas doświadczał ponad siły. Przyjdą pogodniejsze dni ! Będzie więcej słońca i ładu na ziemi, bo tego domaga się natura człowieka jako istoty rozumnej i wolnej. Tego domaga się oczywiste prawo wolności sumienia, wolności wyznania i Życia, które jest Światłością ludzi.
Pielęgnujcie w sobie nadal miłość dziecięctwa. Bądźcie wszyscy jako dzieci, bo Chrystus takim obiecuje radość nieba: „Jeśli nie staniecie się jako dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Bożego”. A przecież wasze miejsce jest tam i tam wszyscy wejść musicie. Zachowujcie więc w sobie i pielęgnujcie dziecięce obyczaje. Dziecię Boże niech będzie przykładem dla Was wszystkich: dla Was, maleńkie Dziateczki, dla waszego upracowanego duszpasterza i dla rodzin katolickich całej parafii, Stolicy i Polski.
Stefan Kardynał Wyszyński
Warszawa, 27 XII 1959 r., kościół Dzieciątka Jezus
fragmenty kazania na dziesięciolecie parafii
W ZNAKU BOGA ŻYWEGO
(…) Jest w tym jakaś niezwykła tajemnica, że Słowo, które na tej ziemi Ciałem się stało, zabić się nie pozwoli.
Można przechodzić przez wielkie przemiany myśli i uczuć, ale ostatecznie to, co raz się poczęło i żyje, ma w sobie niezniszczalną siłę życia. Bóg wszczepił się w dzieje ludzkości przez Syna swojego, który stał się Człowiekiem, i nie da się od niej oderwać. Będzie szedł zawsze na czele wszystkich dzieci Bożych ! Będzie ich najszlachetniejszym Wzorem, Ideałem i Krzewicielem życia, bo w Nim jest Życie ! Będzie zawsze sztandarem szacunku dla życia i dla człowieka, będzie kuźnią serc i potęgą Miłości, która woła o swoje prawa na ziemi. Miną wieki, czasy, ustroje i nastroje, ale Ten, który jest Światłością ludzi i Życiem samym, pozostanie zawsze. Pozostanie Słowo, które Ciałem się stało.
Stefan Kardynał Wyszyński
Warszawa, 15 I 1960 r.
fragment kazania do młodzieży akademickiej