Magdalena Gabriela z Canossy przyszła na świat w Weronie w dniu 1 marca 1774 roku. Była drugim z pięciorga dzieci markiza Oktawiusza z Canossy i markizy Marii Teresy Szlugh. Jej ojciec, potomek starego, arystokratycznego rodu, był także geologiem amatorem. Matka należała do wiedeńskiego dworu cesarzowej austriackiej Marii Teresy, znanej Polakom z I rozbioru naszej ojczyzny, który miał miejsce w 1772 roku.
Magdalena była ulubienicą ojca i doskonale go rozumiała. Zawsze zabiegała o to, aby z nim spędzać jak najwięcej czasu. On jej przekazał podziw dla piękna świata stworzonego przez Boga. Niestety, gdy miała pięć lat, Oktawiusz niespodziewanie zmarł. Matka jakiś czas potem wyszła powtórnie za mąż i rodzina opuściła dwór cesarski. Opieką nad dziećmi zajął się dziadek Magdaleny, Hieronim. Tym sposobem, choć pod dobrą opieką, pozbawiono ją kontaktu z matką. Przeszła różne choroby, których nie udawało się zdiagnozować lekarzom. W tym też czasie dojrzało w niej pragnienie oddania się na wyłączną służbę Bogu. Pewnego razu, leżąc złożona ospą, powiedziała do swego wujka: "Oblubieniec, którego wybrałam, nie będzie przejmował się moją twarzą. Nikt nie musi mnie podziwiać, gdyż postanowiłam wstąpić do zakonu".
W wieku siedemnastu lat Magdalena była piękną, inteligentną i bogatą młodą damą. Zewsząd była otaczana podziwem i zazdrością. W czasie przygotowań do ślubu jej starszej siostry, za radą spowiednika, udała się na jakiś czas do klasztoru karmelitanek św. Teresy. Dopiero tam odczuła prawdziwą radość z przebywania blisko Boskiego Oblubieńca. Zrozumiała jednocześnie, że pragnie ulżyć ludzkim cierpieniom. Po powrocie do domu nieustannie modliła się o dar rozpoznania swego powołania. Wiele następnych lat zajmowała się domem w Canossie. Objawiły się wówczas jej talenty organizacyjne. Ogromne wrażenie na wszystkich robiła jej niekłamana pobożność, niechęć do wszystkiego, co mogłoby choćby w niewielkim stopniu zagrozić jej czystości.
Były to czasy wielkich podbojów Napoleona I Bonaparte. Podczas jednej z kampanii sam cesarz przybył na zamek w Canossie. Maniery i wdzięk Magdaleny zrobiły na nim wielkie wrażenie. Gdy potknęła się w jego obecności i jeden z oficerów chciał jej pomóc, cesarz zawołał: "Zostaw ją! Nie waż się jej dotknąć, to anioł!"
Gdy już wszyscy członkowie najbliższej rodziny poukładali sobie życie, Magdalena uznała, że wolno jej wybrać drogę, którą wskaże jej Bóg. Pierwsze wskazówki otrzymała od... Matki Bożej. Miała widzenie w katedrze św. Marka w Wenecji. Zajmując się pewnym głuchoniemym chłopcem, zrozumiała, że wszystkie dzieci są ulubieńcami Boga. Szczególną uwagę zwracała na wyjątkowość niewidomych, niesłyszących, niepełnosprawnych psychicznie czy niemych. Ujrzała całe piękno, jakie niesie za sobą możliwość troszczenia się o chorych.
Przedmiotem jej szczególnego zaangażowania stało się wychowywanie i kształcenie dziewcząt, zwłaszcza ubogich, i kierowanie ich na drogę nauczania. Pragnęła, by kształcenie stało się dostępne dla wszystkich. Modliła się: "Dobry Boże, jeśli to zgodne z Twoją wolą, pozwól mi szkolić te dziewczęta tak, by zostały nauczycielkami, żeby wszyscy, bez względu na rangę i klasę, mogli zdobyć wykształcenie".
Pierwszą szkolę otworzyła w 1803 roku. Zwróciła się także do cesarza Napoleona o prawo do opuszczonego klasztoru augustianów, leżącego koło San Zeno. Uzyskała jego zgodę. Wraz z towarzyszkami otwierała coraz to nowe placówki i szkoły w Wenecji, Mediolanie, Bergamo i Trydencie. Tak powstało zgromadzenie sióstr kanosjanek. Wszyscy widzieli szczególną opiekę Boga nad jej dziełami. Z podziwem przyjmowali, że mając w zasięgu ręki wielkie bogactwa - wybrała ubóstwo. Ona odpowiadała: "Miłość jest rozprzestrzeniającym się ogniem, który dąży do ogarnięcia całego świata". Najchętniej zatapiała się w modlitwie i kontemplacji. Bogu powierzała wszystko, co robiła, całą siebie. Dlatego szatan nie zostawiał jej w spokoju. Świadkami tych wydarzeń były jej siostry. Widziały, jak pogrążona w modlitwie zmagała się ze Złym. Łaska Boża zawsze ją chroniła.
Odznaczała się szczególną miłością do Jezusa Ukrzyżowanego. Tajemnicę Jego śmierci i zmartwychwstania nieustannie kontemplowała. W 1831 roku, u kresu swej ziemskiej wędrówki, doprowadziła do formalnego zatwierdzenia nowego, założonego przez siebie, Zgromadzenia Synów Miłosierdzia. Ich apostolat miał ten sam profil, co sióstr kanosjanek, tyle że w odniesieniu do chłopców.
Przez wiele miesięcy poprzedzających jej odejście, udręczona astmą, Magdalena siedziała na krześle, rezygnując z odpoczynku w łóżku. Zmarła 10 kwietnia 1835 r. w Weronie. Jej ciało umęczone bólem leżało tak skulone, że matka przełożona obawiała się, czy uda się ją ułożyć w trumnie. Ze łzami w oczach wspominała posłuszeństwo Magdaleny, która przecież była panią Canossy, i modliła się: "Markizo, przez całe swoje życie słynęłaś z posłuszeństwa. Bądź taka też po śmieci - wyprostuj się! I, proszę, daruj sobie ten okropny odór". Potem wyszła z celi. Gdy wróciła, ciało było na tyle wyprostowane, że udało się zabić wieko trumny, a uciążliwa woń zniknęła.
Ciało Magdaleny złożono w kościele pod wezwaniem św. Józefa w Weronie. Do grona błogosławionych wprowadził ją papież Pius XII w dniu 7 grudnia 1941 r., mówiąc o niej: "pokora w miłosierdziu, miłosierdzie w pokorze". Jej kanonizacji w dniu 2 października 1988 roku w Rzymie dokonał św. Jan Paweł II.
Dzisiaj Czcimy
Święta Magdalena z Canossy, dziewica
Źródło: brewiarz.pl